Benitez o swoim doświadczeniu
Obecny menedżer Newcastle United pracował wówczas w małym klubie, jakim była Extremadura, która pod koniec lat 90-tych spędziła dwa sezony w Primera Division, a obecnie klub nie istnieje.
- Każda drużyna jest inna, każda sytuacja jest inna. Ludzie mówią, że nie mam doświadczenia w walce o utrzymanie, ale nabyłem je w Extremadurze - mówi Benitez.
- Przede wszystkim powiedziałem wtedy prezesowi: „Zachowaj spokój do końca sezonu”. Extremadura to mały zespół, mała wioska, która awansowała do pierwszej ligi i to był cud.
- Wtedy ten sam trener, który był blisko prezesa, wciąż był u steru i na początek przegrali siedem meczów. Po meczach szli ze stadionu do wioski jak słonie, z opuszczonymi rękami i głowami, bo przegrali siedem meczów z rzędu.
- W styczniu prezes panikował przed kupnem piłkarzy i spadli. Wtedy ja do nich przyszedłem i znów awansowali, a to był kolejny cud, bo straciliśmy najlepszych zawodników.
- Powiedziałem: „Podpiszę kontrakt na dwa lata, ale musisz mi zagwarantować, że na te dwa lata. Musisz być cierpliwy, bo możemy być bezpieczni na koniec sezonu”. Prezes się zgodził.
- Ostatni mecz sezonu mieliśmy z Villarrealem i byliśmy na piątym miejscu od końca. Dwa spadały, a dwa grały w barażach.
- Mieliśmy problem ze środkowym obrońcą, mieliśmy kontuzje. Zremisowaliśmy z Villarrealem i musieliśmy grać w barażach, które przegraliśmy. Ludzie powiedzą, że wtedy spadliśmy, ale do ostatniego dnia wszystko było w porządku.
- Próbuję powiedzieć, że z Newcastle mamy tutaj ostatni mecz z Tottenhamem i na razie mamy szanse, więc musimy wierzyć, że się uda. Im wcześniej, tym lepiej. Jeśli nie, to musimy ciągle walczyć i wtedy będziemy mieli swoje szanse.
Komentarze | 0
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, żeby dodać komentarz.