Coloccini: Jest inaczej
Argentyńczyk był częścią zespołu, który w 2009 roku pożegnał się z Premier League, a kapitan Srok twierdzi, że klubowi wyszło to na dobre. Tym razem spadek byłby katastrofą dla Newcastle, które po ośmiu kolejkach zajmuje ostatnie miejsce.
- Teraz jest całkiem inaczej. Mamy jakość w zespole. Potrzebujemy większego doświadczenia, a nowi piłkarze potrzebują czasu na aklimatyzację. Ale nastroje są inne - mówi Colo.
- W sezonie 2008/09 zaczęliśmy lepiej, ale w połowie sezonu było gorzej. Mieliśmy czterech menedżerów. Tym razem mamy sporo czasu, by to odwrócić. Mocno zakończymy sezon.
- Spadek był bardzo, bardzo trudny. Jednak to pozwoliło klubowi na nowy początek. Wszystko przebudowaliśmy. Teraz nie możemy sobie pozwolić na to, by spaść.
- Ten klub musi być w Premier League.
Na razie niewiele wskazuje na to, by tak się miało stać, ale Coloccini się tym nie przejmuje i skupia się tylko na tym, by klub zdobywał jak najwięcej punktów.
- Obecnie w ogóle nie zaglądam w tabelę - dodaje Argentyńczyk. - Może zrobię to w grudniu. Spojrzę w nią i przeanalizuję. Teraz ważne jest tylko zdobywanie punktów.
- Jeśli oglądasz ligę, to trudno uwierzyć w to, że Newcastle ma tak spore kłopoty.
- Wiem, że ciężko teraz o tym mówić z powodu wyników i naszej słabej gry. Jednak mam szczęście, że jestem w tej kadrze i widzę rzeczy, których wyniki nie oddają.
- Wygląda na to, że nie potrafimy zdobywać punktów. To bardzo ważne. Jednak są małe rzeczy, w które możemy wierzyć. Mamy wspaniały, pozytywny sztab szkoleniowy, który stara się nas prowadzić i mocno zakończymy sezon.
- Musimy kreować pozytywne rzeczy, wierzyć w skład i sztab, bo idziemy we właściwym kierunku. Nie ma wyników i trudno jest to zrozumieć. Ludzie wewnątrz klubu wiedzą, że idziemy naprzód i staramy się iść w górę tabeli, wszyscy razem.
W lecie Coloccini miał okazję odejść z Newcastle, ale sam chciał zostać i otrzymał nowy kontrakt. Nadal pełni też funkcję kapitana Srok.
- Miałem okazję do przenosin, ale wolałem zostać, ponieważ ludzie na ulicy są dla mnie mili. Czuję się częścią tego miasta i tego klubu - dodaje Argentyńczyk.
- Ludzie nie rozumieją tego, co się działo, gdy w styczniu 2013 roku chciałem wrócić do Argentyny. Moje dzieci tam były i było to trochę trudne.
- To był pierwszy raz, gdy nie mogłem z nimi być. Wtedy próbujesz oddzielić pracę od spraw rodzinnych. To było trudne, ponieważ chciałem być blisko moich dzieci. Wtedy klub i miasto okazali mi sporo miłości. Mówili: „Colo zostań”. To odegrało ważną rolę.
- W to lato pojawiło się kilka okazji do odejścia. Rozmawiałem z klubem i powiedziałem: „Mam taką okazję, czego wy chcecie? Ja chciałbym zostać”. Odpowiedzieli: „Chcemy byś u nas został”. Dla mnie to jest część miłości, jaką darzy mnie to miasto.
- Newcastle bardzo mi się podoba. To nie jest wielkie miasto, nie ma korków, w 10 minut możesz dostać się wszędzie i masz tutaj wszystko. Do tego nie potrzeba wielkiego miasta. Mamy tutaj wszystko. Jest teatr i jest bardzo fajnie.
- Ja żyję teraźniejszością. Czasami ludzie mówią mi: „Będziesz menedżerem”, a ja odpowiadam: „Nie wiem, w niedzielę mam mecz”. Żyję i cieszę się teraźniejszością. Kariera jest krótka, a ja lubię cieszyć się każdym dniem.
Komentarze | 0
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, żeby dodać komentarz.