Spowiedź Carvera
Carver prowadził Newcastle od stycznia tego roku do końca sezonu i pod jego wodzą Sroki osiągały tak słabe wyniki, że do ostatniej kolejki musiały walczyć o utrzymanie.
Mimo to 50-letni szkoleniowiec nazwał siebie „najlepszym trenerem w Premier League”, co ciągnie się za nim do dzisiaj.
- Komentarz o najlepszym trenerze w Premier League to coś, co się zachowało. Kiedy byłem na wakacjach, to ktoś krzyknął „najlepszy trener w Premeir League”, a ja właśnie straciłem pracę, ale pomachałem mu i zaśmiałem się. Wiem, że od czasu do czasu będę to słyszał, ale jeśli to będzie najgorsze, co usłyszę, to mogę to zaakceptować - mówi Carver.
Carver zdradził, że za tą wypowiedzią stoją wizyty u psychologa po porażce 0:3 z Leicester City. Trener chciał pokazać piłkarzom, że wciąż wierzy w siebie.
- Robiłem wszystko co mogłem - dodaje. - Sprowadziłem mówcę motywacyjnego z koszykarskiej drużyny Newcastle. Próbowałem różnych metod budowania więzi w drużynie i sam poszedłem spotkać się z psychologiem, a ta osoba sprawiła, że poczułem się bardzo ważny.
- Nigdy wcześniej tego nie robiłem. Znałem tą osobę całkiem dobrze. Poszedłem do niego zaraz po meczu z Leicester. To był prawdopodobnie najgorszy mój moment podczas tej pracy.
- Miałem dobrych ludzi wokół mnie, ale czułem, że potrzebuję czegoś innego. Miałem wiele rozmów, których nie powtórzę i nikomu nie powiem, co to była za osoba, ale dzięki temu byłem pozytywnie nastawiony, by osiągnąć nasz cel.
- Wszyscy spoza Newcastle chcieli, byśmy byli dużym klubem, który spada z ligi i musiałem znaleźć sposób, by zachować czysty umysł. Powiedziałem, że jestem najlepszym trenerem w Premier League, żeby piłkarze uwierzyli, że może nam się udać.
- Jeśli mówię piłkarzom, by wierzyli w siebie, to muszę pokazać, że sam wierzę w siebie. Gdybyśmy nie znaleźli się w takiej sytuacji, w jakiej byliśmy, to nigdy bym tego nie powiedział. To pomogło mi osiągnąć to co chciałem, czyli utrzymanie drużyny.
- Piłkarze nie wiedzieli o mich spotkaniach z psychologiem. Miałem dwie czy trzy sesje po dwie czy trzy godziny. Mieliśmy tablicę i rozmawialiśmy o dwóch sprawach, robiliśmy trochę notatek. Informacje, jakie uzyskałem, były tak cenne, że jeśli jesteś trenerem lub menedżerem, to byłbyś szalony, gdybyś nie korzystał z psychologa w klubie.
Najgorszą wypowiedzią Carvera nie był jednak komentarz o najlepszym trenerze w Premier League, ale publiczne oskarżenie Mike’a Williamsona o umyślne sfaulowanie na czerwoną kartkę Jamie’ego Vardy’ego w spotkaniu z Leicester City.
- Wiecie co? 99% menedżerów bardzo by chciało coś takiego zrobić. Zrobiłem to dla reakcji. Nie zrobiłbym tego, ale potrzebowałem reakcji. Musiałem pobudzić grupę zawodników.
- Ośmieszyłem Mike Williamsona, ośmieszyłem siebie, ale wierzę, że dobrze zrobiłem, by uzyskać odpowiednią reakcję i ośmieszyłem go, by następnym razem zagrał lepiej. Przeprosiłem Mike’a, że zrobiłem to publicznie. Musiałem go znaleźć, by mu to powiedzieć.
- Byłem w tym klubie, gdy Ruud Gullit posadził na ławce Alana Shearera i Duncana Fergusona w derbach, a Shearer już o ósmej rano przyszedł do biura Ruuda. Duncan był tam już wcześniej. Taka właśnie jest różnica.
- Jednak Mike dobrze to zniósł i po dwóch meczach zawieszenia zagrał dobre spotkanie.
Carver przyznał, iż jego żona wiedziała, że jego szczerość będzie sprawiała problemy 50-latkowi podczas jego pracy w Newcastle United.
- Ona powiedziała: „John, czemu po prostu nie będziesz unikał odpowiedzi?”. Odpowiedziałem: „Dobrze mnie znasz, nie mogę, ponieważ muszę mówić prawdę”. Jako menedżer jesteś przeklęty, gdy mówisz prawdę i gdy kłamiesz. Jeśli zaczynasz kręcić, to ludzie przestają ci wierzyć, a kiedy jesteś szczery, to jesteś za to krytykowany.
- Widziałem wiele rzeczy w Newcastle, a jedną z nich jest to, że kibice oczekują szczerości od menedżera. Jeśli menedżer nie mówi szczerze i otwarcie, to oni go wtedy masakrują i właśnie wtedy o tym myślałem.
- Jeśli następnym razem mi się to przytrafi, to z bólem i ciężkim sercem będę milczał. Po takiej krytyce, jaka na mnie spadła, jeśli mam odnieść sukces, to muszę się dostosować.
Pomimo totalnej klapy w Newcastle, Carver wciąż wierzy, że w przyszłości może wrócić do pracy na St. James’ Park i chciałby udowodnić swoje umiejętności.
- To niesamowite, jak twoja reputacja może być zszargana. Najważniejsze jest to, by znaleźć się w pokoju z właścicielem klubu oraz prezesem i przekonać ich, że jestem odpowiednią osobą do tej pracy, pokazując im moje przygotowanie, jak pracuję z piłkarzami, co potrafię, jaką jestem osobą, by dowiedzieli się więcej o mnie.
- Gdybym nie wierzył w to, co chcę zrobić, to pewnie zadowoliłbym się pracą trenera w tle. Ale wierzę. Nie chcę wybrać łatwej drogi i być czyimś asystentem, chyba że będę musiał. Chcę dostać się do klubu piłkarskiego i go zbudować.
- Mam coś do udowodnienia sobie oraz kibicom Newcastle. Nie wszystkim, bo większość była bardzo dobra, ale tym ludziom, którzy mnie krytykowali. Jestem zwycięzcą, nie rezygnuję. Czemu miałoby mi się nie udać gdzieś wyjechać, odnieść sukces, wrócić do Newcastle jako menedżer w innych okolicznościach.
- Wracałem do tego klubu kilka razy i kolejny powrót to byłaby wspaniała historia.
Komentarze | 4
Adams napisał:29.07.15, 11:18Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, żeby dodać komentarz.