Wywiad z Cabaye’em
Prawie rok temu było udane dla ciebie Euro, lecz później miałeś problemy z kontuzjami, przeszedłeś operację. Jak teraz czujesz się pod względem fizycznym?
Odpukać, dobrze. Bóle prawie zniknęły. Nie mam już tak sporych obaw, co w połowie sezonu, ale cierpiałem cały sezon. Po Euro nie było łatwo, ale się trzymałem. Teraz jest dobrze i chcę nowe rozgrywki zacząć z dobrymi podstawami.
W czasie sezonu mówiłeś, że byłeś w depresji. Czy naprawdę jej doświadczyłeś?
Tak, nie boję się tego przyznać. To było trudne, ale jest to za mną. Wszystko jest dobrze.
Co ją spowodowało?
Naprawdę nie wiem, trudno to wyjaśnić. Zmieniłem kraj, ligę. Nie miałem przerwy w grudniu, która jest przydatna, a później było Euro. To jest turniej, który bierze sporo energii psychicznej i fizycznej. Myślę, że to była przyczyna, ale myślę, że czegoś się nauczyłem i nie popełnię znów takich błędów.
Uważasz, że wymagania fizyczne były połączone z tym, jak się czujesz?
Tak, tak myślę.
Co sprawiło, że uważasz, że to było właśnie to?
Nie jestem pewien, ale przez kontuzję miałem przerwę i może ona była mi potrzebna, by wrócić lepszym. Myślę, że przez to połączyłem jedno z drugim.
Jak wyjaśnisz słabą formę klubu i to, że był tak blisko spadku?
Nie wiem, ale to pokazuje, że w futbolu raz wszystko może być dobrze, by później się zepsuć. Zawsze trzeba być czujnym w sprawie przyszłości. To był bardzo skomplikowany sezon i na koniec cierpieliśmy. Jedynym celem było jak najszybsze wydostanie się z walki o utrzymanie. Dobrze, że udało nam się to przed ostatnim meczem, bo u siebie z presją ze strony publiczności byłoby jeszcze ciężej. Dodatkowo dałoby to złą reklamę francuskim piłkarzom. Wielu z nich przyszło w styczniu i na początku to działało, a później mieliśmy zły okres. Gdybyśmy spadli to byłoby to bardzo trudne i musieliśmy tego uniknąć. To był skomplikowany sezon. Nie potrafię podać powodów, wszystkiego po trochu. Nie przygotowaliśmy się dobrze w lecie, Europa i dodatkowe mecze, jeszcze mniejszy i młodszy skład. Napotkały nas trudności gry w dwóch rozgrywkach, mieliśmy sporo kontuzji i brakowało piłkarzy. Rzadko udawało nam się zagrać taką samą jedenastką w dwóch meczach z rzędu, to wszystko składało się na komplikacje.
Mówiłeś o tym, że na początku francuski kontyngent radził sobie dobrze i był spostrzegany jako zbawiciele. Jednak później zaczęło się to psuć i staliście się celem. Czy były to trudne momenty dla francuskich piłkarzy?
Nie, nie było trudnych momentów, grupa dobrze się dogadywała. Wiadomo, że gdybyśmy grali dobrze, to ludzie mówili by: „Ach, świetnie, że Francuzi przyszli pomóc klubowi”, lecz niestety nie było dobrze, więc oczywiście zrzucono winę na tych, którzy dołączyli w styczniu. To ważne, by nie przypisywać wszystkiego, co negatywne grupie, która dołączyła w styczniu. Użyjemy tego, by nam to pomogło w przyszłym sezonie. To było skomplikowane, gdy oni wszyscy razem dołączyli, klub robił wszystko by im pomóc, z tłumaczem, który pomógł im się zadomowić. To pomogło, ale nie pod każdym względem, gdyż ciągle musieli polegać na tłumaczu, a między sobą i tak mówili po francusku. Przez język to jest skomplikowane. Jednak jeśli chodzi o cały zespół, to nie było żadnych spięć. Drużyna dobrze się rozumiała i trzymaliśmy się razem, by uniknąć spadku.
Byłeś kapitanem i nosiłeś opaskę, czy Alan Pardew poprosił się byś pełnił jakąś rolę wśród francuskich piłkarzy?
Tak, tworzyłem połączenie między piłkarzami a sztabem. Czasami, gdy coś im tłumaczyli, a oni tego nie rozumieli, menedżer prosił mnie, bym przekazał im tę kwestię i przetłumaczył. To było ważne, by pomóc im się zintegrować. Tak, byłem posłańcem.
Czy momentami nie czułeś się tak, że będąc przedstawicielem Francuzów spadła na ciebie krytyka i skończyłeś jako cel dla klubu i kibiców?
Nie, nie sądzę. Szczerze wziąłem na siebie odpowiedzialność i robiłem co mogłem dla dobra piłkarzy oraz trenera. Ludzie mają prawo interpretować to tak, jak chcą, ale ja zawsze robiłem rzeczy dla dobra zespołu, by drużyna czuła się lepiej.
Komentarze | 0
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, żeby dodać komentarz.