Mitchell: Do sukcesów nie prowadzi prosta droga
Paul, dziękuję, że zgodziłeś się na wywiad. Od kilku dni pełnisz rolę dyrektora sportowego. Jakie są twoje pierwsze wrażenia po tym, co zobaczyłeś?
- Przede wszystkim zostałem bardzo ciepło przyjęty. Ogólnie atmosfera wokół Newcastle i podróż, którą obecnie odbywają, to coś naprawdę fenomenalnego. Przywitanie ze strony kibiców, pozytywne nastawienie i również ambicje właścicieli sprawiają, że jestem naprawdę podekscytowany, żeby ruszyć do przodu i bardziej się w to wgryźć.
Wiem, że miałeś też kilka innych ofert i interesowały się tobą inne kluby. Co jest takiego w Newcastle, że zdecydowałeś się przyjść tutaj?
- Kiedy opuściłem Monaco, to zakończyłem mój okres przejściowy. Moim zadaniem było znalezienie mojego następcy i upewnienie się, że zostawię klub w możliwie najlepszej sytuacji. To zawsze był mój cel od momentu przyjścia do klubu, żeby zostawić go w lepszym miejscu. Pojawiły się oferty, nie jest to żadną tajemnicą, o niektórych pisano w mediach, czasami trafnie, czasami nie. Teraz chciałem wrócić do Wielkiej Brytanii, chciałem poczekać i upewnić się, że kolejny krok będzie właściwy, wszystko będzie pasowało. Przyglądałem się Newcastle, jak wykładniczo się rozwija w ostatnich latach, ich ambicjom, miastu, północnej bazie kibiców, a sam jestem z północy, energii St. James’ Park, właścicielom, głównemu trenerowi i to wszystko, czego szukasz w tej szansie, pasuje. Sam pokonałem długą drogę. W Premier League miałem udany czas w Southampton i szczególnie w Tottenhamie, później przeszedłem do Red Bulla, żeby kulturowo zdywersyfikować moje doświadczenia, a później byłem w Ligue 1 oraz Belgii. Myślę, że teraz jestem u swojego szczytu, więc chciałem wykorzystać te wszystkie doświadczenia i włożyć je w coś, w co naprawdę wierzę, nie tylko rozumem, ale i sercem. Myślę, że dla mnie osobiście Newcastle jest idealne, ale także zawodowo, z takimi ambicjami, jakie ma klub, ale jakie ja również mam.
Myślę, że rola dyrektora sportowego jest dość wieloaspektowa. Co widzisz jako swoje miejsce docelowe i jakie są twoje priorytety?
- Tak, ta rola się rozwinęła z czasem. Myślę, że ludzie wciąż do końca nie wiedzą na czym polega ta praca. Nadzoruję wszystkie nasze sportowe inwestycje. Oczywiście nadzoruję męską drużynę, akademię, żeńską drużynę. Codziennie pojawiają się jakieś nowe wyzwania. Rekrutacja mnie bardzo napędza. Można zobaczyć moje wyniki w skautingu i rekrutacji, to jest wszystko dobrze udokumentowane i myślę, że jest więcej zadań wokół analizy występów, fizjoterapii, spraw medycznych, akademii, rozwoju piłkarzy, rozwoju kobiecej piłki nożnej, więc to ekscytująca rola. To wspaniała praca, która ma pełny przegląd wszystkich sfer w futbolu, przez co jestem zajęty i zaangażowany każdego dnia.
Kiedy mówisz o rekrutacji, to wyraźnie wynika to z twojego doświadczenia w przeszłości. Myślę, że nie chodzi tylko o rekrutację na poziomie pierwszego składu, ale także o rozwijanie graczy i wprowadzanie ich do systemu.
- Zdecydowanie. Musisz prowadzić każdy aspekt równolegle do siebie, więc kiedy patrzymy na rekrutację, to wszyscy patrzą na to zewnętrznie, ale wewnętrznie musimy być lepsi. Chodzi o rozwój piłkarzy, czy to pozyskanego do pierwszej drużyny, czy pozyskanego młodego piłkarza w Akademii. Wewnętrzna rekrutacja to pozyskanie 9-letniego piłkarza i poprowadzenie go aż do pierwszej drużyny Newcastle. Uważam, że musimy spisać się lepiej pod każdym względem i to wyzwanie, na które czekam, żeby się nim dokładniej zająć.
Rozmawialiśmy z Darrenem Ealesem i mówił o tym, jak twoja globalna wizja była kluczowa, żeby cię zatrudnić. Powiedz nam, co to dla ciebie oznacza?
- Widzieliśmy ambicje, widzieliśmy jak to jest grać na najwyższym poziomie, bo takim moim zdaniem jest Liga Mistrzów. Teraz trzeba to rozwijać, trzeba stopniowo robić postępy, bo do sukcesów nie prowadzi prosta droga. Musimy być cierpliwi w niektórych sprawach i wiemy, że potrzeba czasu, żeby wejść na szczyt. Moim zadaniem jest nie tylko tam dotrzeć, ale położyć fundamenty, wprowadzić odpowiednich ludzi, a kiedy wrócimy do elity, to chcemy tam zostać i być regularnie w czołówce światowej. To oznacza, że musimy być globalnie ekspansywni w naszym myśleniu, w innowacjach, w zdobywaniu informacji i procesach każdego dnia.
Od razu musiałeś się przystosować do nowej pracy podczas zgrupowania w Niemczech. Czy to dla ciebie pozytywne, że zobaczyłeś wiele rzeczy w akcji w tak krótkim czasie?
- Kiedy podjąłem decyzję o opuszczeniu Premier League, to chciałem mieć bardziej globalne spojrzenie. Teraz wróciłem do Niemiec, ale jest niewiele rynków, których nie miałem okazji poznać, a to doświadczenie na pewno mi pomoże. To pomoże nam w rozwoju, ale też takie zgrupowanie pozwala zapoznać się ze szczegółami, których mógłbym nie zobaczyć u nas na miejscu. Również z poziomu społecznego, jest dużo czasu do poznawania ludzi ze sztabu, piłkarzy, dyrektorów, bo jesteśmy razem przez cały tydzień, nie wracamy do domów, nie mamy innych spotkań, jesteś w pełni skupiony na nadchodzącym sezonie i można odbywać wiele szczegółowych rozmów, tworzyć plany na przyszły sezon.
Jeśli chodzi o drużynę kobiet, to są po dwóch awansach z rzędu. Pewnie będziesz chciał to kontynuować, a drużynę już wzmocniło kilka wysokiej jakości piłkarek.
- Zdecydowanie. To jeden z aspektów mojej pracy, którym jestem naprawdę podekscytowany. Po dwóch awansach z rzędu mamy świetną trajektorię, mamy impet. Ostatnio zjadłem obiad z Sue, która jest bardzo podekscytowana rozwojem kobiecej piłki, a ja chcę żebyśmy byli częścią tego. Chcę, żebyśmy stali się liderami, a nie podążali wyznaczoną ścieżką. Chcemy kolejnego awansu, Becky wykonuje świetną pracę, więc czekam na współpracę z Sue i Becky, żeby upewnić się, że w następnych pięciu latach będziemy na czele żeńskiej piłki.
Oczywiście relacje pomiędzy dyrektorem sportowym a trenerem są kluczowe w klubie. Jak widzisz waszą współpracę?
- Obaj uczyliśmy się futbolu na południowym wybrzeżu. Eddie wykonał wspaniałą pracę w Bournemouth, kiedy ja pomagałem Southampton tworzyć ich własny projekt, więc znamy się dość dobrze. Bardzo się szanujemy i myślę, że patrząc na nasze filozofie, sposób pracy, to jest to naturalna współpraca, a była to też motywacja dla mnie, żeby tu przyjść i szczerze uważam, że będzie to bardzo udana współpraca. Eddie już imponuje swoimi umiejętnościami pracy na boisku, wiemy jak potrafi rozwijać piłkarzy, wiemy jakie ja mam wyniki w pozyskiwaniu piłkarzy. Trzeba rozpoznać potencjał, ale trzeba wykorzystać ten potencjał poprzez znakomite treningi każdego dnia. Myślę, że taka współpraca wyciągnie jego i moje mocne strony, co może mieć tylko pozytywne efekty.
Dołączą również James Bunce, jako dyrektor wydajności. Co było kluczowe w jego zatrudnieniu?
- Uważam, że to coś, co zostało dobrze udokumentowane, dotyczy zapobiegania kontuzjom, rehabilitacji, liczby kontuzji, liczby minut spędzonych na boisku przez pierwszy zespół i to jest coś, czym Eddie oraz działacze chcieli się zająć. Moim zadaniem jest znajdowanie najlepszych ludzi. Miałem to szczęście, że wcześniej pracowałem z Jamesem. Nasze drogi przecięły się w dość niefortunnych okolicznościach, gdy w Monaco co weekend miałem listę 20 kontuzjowanych piłkarzy, niedostępnych dla trenera. Musieliśmy to poprawić, jeśli chcieliśmy regularnie być na wyższym poziomie. Musieliśmy udostępnić najlepszych piłkarzy trenerowi. Trzeba utrzymywać ich w formie, zdrowych, silnych, odpornych, żeby nasz trener miał większą szansę na zwycięstwo w meczu. Dlatego zatrudniliśmy kogoś takiego jak James, który jest wysokiej klasy specjalistą w świecie wydajności.
Oczywiście to twoje pierwsze dni, ale można powiedzieć, że Newcastle to wciąż projekt, klub rozwijający się. Dokąd chcesz poprowadzić Newcastle?
- Zawsze ciągnęło mnie do rozwojowych projektów, lubiłem budować infrastrukturę, wprowadzać procesy i strategie. Na niektórych etapach naszej podróży przez najbliższe pięć lat będzie potrzebna cierpliwość. Wiem, że ciężko prosić o coś takiego, ale to ważne, żeby rozumieć, że jesteśmy w trakcie podróży i potrzeba czasu. Mamy kilka wspaniałych elementów, które mnie bardzo ekscytują i bardzo mnie zmotywowały do podjęcia mojej decyzji. Jednym z nich jest trener i uważam, że za pięć lat możemy powalczyć o naprawdę ważne rzeczy na bardzo wysokim poziomie. Potrzeba do tego ambicji i teraz tworzymy strategię, żeby dorównać naszym ambicjom. Nie chodzi o to, żeby się tam dostać i wziąć udział co pięć lat. Musimy tam być co roku, musimy umieścić Newcastle United na globalnej mapie, gdzie każdy będzie znał naszą nazwę. To mnie bardzo napędza, żeby ugruntować nas globalnie we właściwy sposób. Od rozwoju młodych piłkarzy, przez dynamiczną filozofię gry i żeńską piłkę na czele tej przemiany.
Długoterminowy cel jest dość jasny. Krótkoterminowo, jakie kroki chciałbyś wykonać w tym sezonie, w tym oknie transferowym.
- Krótkoterminowo, to do każdego okna transferowego podchodzę z myślą, jak możemy ulepszyć zespół, jak zwiększyć nasze szanse na zwycięstwo, jak lepiej dopasować zespół do myśli trenera, co jest wyzwaniem. Mamy kilka świetnych komponentów, mamy dobrą platformę, co czasami jest pozytywne, ale ma też swoje negatywne strony. Trzeba działać w skali mikro i strategicznie, bo raczej trzeba wzmocnić jedną lub dwie pozycje, a nie dokonywać całkowitej przebudowy. Zrobiliśmy duży skok na ten poziom, a teraz chodzi o odpowiednie małe decyzje, a nie o wielkie decyzje, które wszystko zdestabilizują. To co już zostało zbudowane, to są naprawdę ekscytujące fundamenty.
Komentarze | 0
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, żeby dodać komentarz.