Wspomnienia Shearera i Alberta
Anglik i Belg, którzy grali razem dla Srok Kevina Keegana, wspaniale wspominają tamte czasy, gdy zachwycali cały świat swoją postawą na boisku.
- Nigdy nie byłem w klubie, w którym wszyscy piłkarze tak dobrze się dogadywali. Atmosfera była niesamowita. Wychodziliśmy w dwudziestu do barów i restauracji. To była część kultury pod wodzą Kevina Keegana - mówi Albert.
Shearer dodaje: - Sporo się wtedy bawiliśmy. Było sporo śmiechu. Często razem wychodziliśmy na miasto, ale nie będziemy wam o tym opowiadać!
Albert grał w Newcastle od 1994 roku, gdy na Mistrzostwach Świata w USA wypatrzył go Keegan. Shearer dołączył do Srok dwa lata później.
- Wciąż pamiętam ten dzień, gdy Alan do nas przyszedł - wspomina belgijski defensor. - Tysiące ludzi przyszło pod stadion. Granie obok niego sprawiało mi sporą przyjemność. Był jednym z najlepszych napastników na świecie.
- Wiedziałeś, że jeśli zagrasz mu pięć piłek w pole karne, to przynajmniej trzy wylądują w siatce. Wciąż jest legendą w Newcastle i zawsze nią będzie. Zasługuje na to wszystko, gdy spojrzy się na to, co zrobił dla klubu.
Shearer i Albert pamiętają wiele wspaniałych meczów, jakie rozegrali razem dla Srok, ale wśród tych spotkań wyróżnia się spotkanie z Manchesterem United w październiku 1996 roku, gdy Newcastle wygrało 5:0, a obaj zdobyli wtedy po golu.
Shearer powiedział o lobie Alberta: - On próbował wiele szalonych rzeczy na treningach, więc to nie była niespodzianka, że spróbował tego w meczu i się udało!
Albert wyjaśnia: - Ludzie czasami mnie pytają, czy gdyby było 0:0, to czy bym zrobił tak samo. Zrobiłbym dokładnie to samo, ponieważ często obserwowałem Petera Schmeichela.
- Jest jednym z najlepszych bramkarzy wszechczasów i skracał kąt poprzez wyjście z bramki, więc gdy dostałem piłkę, to wiedziałem, że mogę zrobić tylko jedno: lobować. To było idealne.
- Wszystko było idealne tego dnia. To był jeden z moich ulubionych meczów, bo ludzie w Newcastle zawsze o nim mówią. Jednak pod wodzą Keegana każdy mecz był wyjątkowy.
- Byliśmy nazywani The Entertainers, bo nawet gdy graliśmy na wyjeździe, to czasami dostawaliśmy brawa za naszą grę. Jeśli ktoś mnie teraz o to pyta, to mówię, że wolę nie wygrać trofeum, ale za to dać kibicom przyjemność, tak jak my to robiliśmy.
W czwartek Anglicy zagrają z Belgią na Mistrzostwach Świata, pierwszy raz od 1990 roku, gdy w 1/8 finału zespół Trzech Lwów wygrał po spektakularnym golu Davida Platta w dogrywce. Albert obserwował ten mecz z ławki rezerwowych.
- Kiedy przegrywasz w ostatniej minucie dogrywki, to tak, jakby świat się rozpadł. Byliśmy bardzo rozczarowani tym, że musimy wracać do domu - dodaje Albert. - Minęło 28 lat, a ludzie w Belgii wciąż rozmawiają o tym spotkaniu.
Teraz eksperci też spodziewają się wyrównanego meczu, chociaż tylko o pierwsze miejsce w grupie, bo obie ekipy mają już zapewniony awans.
- Musisz pokonać kolejnego rywala, ale nie mogą nas ponieść emocje. Mogę się mylić, ale moim zdaniem ani Belgia, ani Anglia nie zdobędą Pucharu Świata - mówi Shearer.
- Belgia wygląda niesamowicie w ataku. Ich ofensywni piłkarze mogą sprawić problemy jakiejkolwiek drużynie i na pewno w tym się wyróżniają.
- Wiele mówiliśmy o ich indywidualnych talentach dwa lata temu podczas Euro i odpadli w ćwierćfinale. Czas pokaże, czy potrafią grać jak drużyna w późniejszych etapach turnieju.
Albert dodaje: - Uważam tak samo. Nie sądzę, by Belgia lub Anglia wygrali turniej. Dojście do ćwierćfinału będzie dla nas dość udanym turniejem.
- Roberto Martinez nie ma łatwej pracy, ale też nie ma bardzo trudnej pracy, bo ma najlepszą generację belgijskich piłkarzy. Nigdy wcześniej nie mieliśmy takich talentów.
- Jednak bardzo ważna będzie mentalność i kiedy patrzę na kogoś takiego jak Yannick Carrasco, który od pół roku gra w Chinach, a ma dopiero 24 lata, to jest to jakiś żart.
- Piłkarze podejmują decyzje i nie obchodzi ich drużyna narodowa czy następne Mistrzostwa Świata. Obchodzi ich tylko jedna rzecz i to są pieniądze.
Komentarze | 0
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, żeby dodać komentarz.